poniedziałek, 8 sierpnia 2011

po treningu - jestem farmaceutką

Od czwartku jestem praktykującą farmaceutką w aptece na Forbes Road, czyli w innej, niż byłam szkolona.


Końcówka mojego treningu nie była ani trochę udana. Można wręcz powiedzieć, że była wielką porażką i opóźniła cały proces. W ciągu ostatnich dwóch tygodni powinnam skupić się na głównym zajęciu farmaceuty, czyli na sprawdzaniu recept - wielkim stawianiu haczyków. Program zakłada, że powinnam sprawdzić 1500 pozycji i nie przeoczyć żadnej poważnej pomyłki, takiej jak dawka leku, ilość, sposób dawkowania i data ważności. Mogę popełnić najwyżej 3 mniej poważne pomyłki - jak forma leku, np. jak przeoczę, że na recepcie są kapsułki, a w koszyku tabletki, to to jest taka mniej poważna pomyłka.

Jak już pisałam wcześniej: rola farmaceuty polega na sprawdzaniu, czy wszystko się zgadza i stawianiu haczyków. Wygląda to tak:
1/ Sprawdzam receptę - czy data jest ok, czy jest podpis lekarza i wszystkie dane
2/ czytam jaki jest pierwszy zapisany lek
3/szukam go w koszyczku - porównuję nazwę i dawkę
4/czytam naklejkę - porównuję nazwę i dawkę leku z tą na opakowaniu i recepcie, sprawdzam, czy dawkowanie leku i nazwisko pacjenta są takie same jak na recepcie
5/sprawdzam datę ważności
6/sprawdzam ilość tabletek w opakowaniu
powtarzam ten algorytm dla wszystkich pozycji na recepcie
potem pakuję wszystko do torby, sprawdzając jeszcze raz, czy mam odpowiednie leki, w odpowiedniej ilości
w między czasie, albo na końcu przeglądam wszystkie recepty dla danego pacjenta pod kątem merytorycznym - czy nie ma interakcji, czy dawki nie są przekroczone i ogólnie czy wszystko gra.
w czasie szkolenia, po moim sprawdzaniu, koszyczek przejmował farmaceuta i sprawdzał jeszcze raz, czy nie przeoczyłam jakiś niezgodności.

Oczywiście przeoczyłam.

To, że na początku robiłam pomyłki mnie nie martwiło i rozumiałam, że po to jest to szkolenie, żeby mnie nauczyć na co zwracać uwagę. Niestety moje przeoczanie nie ustało po kilku dniach, a wręcz zaczęłam przeoczać poważniejsze niezgodności... Na przykład nie zauważyłam, że w jednej z przegródek w kasetce z lekami są dwie tabletki zamiast jednej, przegapiłam, że dawkowanie na recepcie mówi: 2 tabletki 3 razy dziennie przez 4 DNI a nie TYGODNIE, jak było na naklejce i tak dalej... Już mieli mnie wypisać, ale musiałam zaczynać sprawdzanie od nowa. i po kilkuset dobrze sprawdzonych - jeszcze raz i jeszcze raz. Mój trening się przedłużał i czułam się co raz gorzej. W końcu ktoś stwierdził, że za długo już siedzę na tym szkoleniu i potrzebują nowego farmaceuty. Został więc ustalony nowy termin do którego mam się wyrobić i rzeczywiście zostałam wypisana w środę po południu, mimo tego, że od ostatniej pomyłki sprawdziłam zaledwie niecałe 600 leków.
Wiedza o tym, że wypisano mnie nie dlatego, że się dobrze sprawowałam, ale dlatego, że potrzebowali nowego pracownika, w połączeniu ze świadomością, że skupianie się długo na jednej czynności i wykonywanie jej precyzyjnie, dokładnie i uważnie nie jest moją mocną stroną, sprawił, że cały entuzjazm z jakim wypatrywałam nowej pracy się ulotnił. Z jednej strony wiedziałam, że dam sobie radę - nie czuję się w żaden sposób gorsza od innych farmaceutów. Z drugiej jednak strony straciłam coś ze swojej pewności siebie i nie wiedziałam jak to będzie... Bałam się, że nie sprostam stawianym oczekiwaniom i że coś źle zrobię. Pocieszało mnie tylko to, że moja managerka z Forbes Road - Debbie jest doświadczona i będzie znała odpowiedź na większość pytań, także odciąży mnie z części obowiązków i pomoże w trudnych początkach.
Tak się faktycznie stało. Pracowałam jak na razie 3 dni - od czwartku do soboty. Zespół jest bardzo fajny i mocno mnie wspiera. Ale zanim o tym, napiszę najpierw o normalnych stosunkach farmaceuty z personelem.

Struktura jest tak zorganizowana, że na wszystko są procedury, które definiują dokładnie rolę, zakres obowiązków i  odpowiedzialności każdego z pracowników. Na szczycie piramidy zawsze stoi farmaceuta. To farmaceuta ustala co, jak, przez kogo i kiedy ma być robione. Farmaceuta podejmuje decyzje, a wszyscy inni pracownicy do niego zwracają się we wszystkich nietypowych sytuacjach. Jest też odpowiedzialny za całe przedsiębiorstwo i płynność jego działania - w tym zakresie jego obowiązki zazębiają się z managerem. Generalnie rozróżnienie pomiędzy managerem, a farmaceutą nie jest zbyt wyraźne. Niby manager jest kierownikiem, ale to farmaceuta odpowiada i kieruje wszystkimi czynnościami związanymi z lekami (czyli większością czynności apteki). Zdaję się, że manager ma czuwać nad tym, czy wszyscy pracownicy (łącznie z farmaceutą) dobrze pracują, ale to farmaceuta jest osobą odpowiedzialną, szczególnie za część merytoryczną działalności apteki. Farmaceuta jest też jedynym całkowicie samodzielnym pracownikiem - pozostali mogą działać jedynie w zwyczajnych sytuacjach, ramach ustalonych procedur - każda ścieżka postępowania zawiera instrukcje zwrócenia się do farmaceuty w razie jakichkolwiek problemów czy wątpliwości. Farmaceuta też ma na większość rzeczy procedury, ale też ma jako jedyny możliwość użycia swojego "zawodowego osądu" (professional judgement) i podjęcia niezależnej decyzji w nietypowej sytuacji.
Dobrze ten stan rzeczy ilustruje fakt, że bez farmaceuty apteka nie może się otworzyć, a pracownicy nie mogą nic robić - nawet rozkładać przyjętego towaru na półki, nie mówiąc już o realizowaniu recept czy wydawaniu leków. Co więcej, jeśli farmaceuta w ciągu dnia wyjdzie z apteki, dozwolone czynności ograniczają się do sprzedaży leków zakwalifikowanych jako dostępne do sprzedaży bez recepty i bez nadzoru farmaceuty i do przyjmowania recept do realizacji później. Nie można natomiast sprzedawać żadnych innych leków ani nawet wydać pacjentowi leków wcześniej przygotowanych i sprawdzonych przez farmaceutę.
Taka rola wiąże się też z odpowiednim nastawieniem i podejściem reszty personelu. Można ogólnie powiedzieć, że farmaceutę się szanuje. Nie wchodzi się mu w drogę, nie przeszkadza i grzecznie czeka, na to żeby znalazł czas, żeby ci odpowiedzieć. Nie komentuje się też zachowań ani decyzji farmaceuty, a już na pewno się go nie krytykuje. Jedynie manager może sobie pozwolić na zwrócenie mu uwagi ale i to tylko w kwestiach niemerytorycznych, bo w merytorycznych słowo farmaceuty jest święte i ostateczne. (farmaceuta jest też jedyną osobą, która ponosi odpowiedzialność za to co się dzieje w aptece).


Dla żółtodziobego farmaceuty, takiego jak ja, może to oznaczać całkowitą katastrofę. Może być tak, że wszyscy pracownicy, zamiast ci pomóc i podpowiedzieć w pewnym sensie wypną się na ciebie mówiąc, że to od Ciebie zleży i zrobimy tak jak Ty powiesz. Jak nie wiedziałeś jak zrobić, to dalej nie wiesz.
Ale w moim przypadku na szczęście jest inaczej. Po pierwsze Debbie nie krępuje się powiedzieć mi jak i co mam robić i też zwraca mi uwagę, jak czegoś nie dopatrzę. Dotyczy to raczej drobnych rzeczy, typu bałaganu czy spraw organizacyjnych, ale i tak. Inni pracownicy (Emilly i Natalie) też nie zostawiają mnie samej z decyzją, tylko mówią mi jakie mam opcje i sugerują jak najlepiej zrobić, przy czym ostateczną decyzję zostawiają mi i się do niej stosują. Generalnie mnie wspierają, zostawiając mi pole do użycia wiedzy i zadecydowania. Nie wiem czy wyrażam się jasno, więc posłużę się przykładem:

Miałam receptę na fentanyl (pochodna morfiny) w plastrach i na recepcie było: 5 opakowań po 5 plastrów.
Ilość nietypowo duża, lek który może być potencjalnie nadużywany. Mówię więć do Emilly:
-dużo tego fentanylu, nie wiesz czy na pewno miało być aż tyle?
Emilly: nie wiem, możemy sprawdzić czy wcześniej tyle miała. ... Ostatnio miała 3 opakowania.
Ja: to dalej nie wiadomo, czy miała mieć tak dużo...
Emilly: Możesz zadzwonić do przychodni i zapytać ile miało być.
Była to jednak sobota, więc nie można było tego planu wcielić w życie, więc postanowiłam wydać tylko jedno opakowanie i odłożyć ostateczną decyzję do czasu skontaktowania się z lekarzem.
Tymczasem pacjentka przyszła po swoje leki i Emilly z nią rozmawiała. Zapytała się czy miało być 5 opakowań, czy 5 plastrów i powiedziała, że reszta będzie do odbioru później. Pacjentka potwierdziła, że miało być 5 opakowań, że ona już to bierze od lat. Po tej rozmowie, Emilly uznała więc, że to jest satysfakcjonująca odpowiedź i zaczęła przygotowywać te pozostałe cztery opakowania do odbioru później (czyli już sama wiedziała co powinno się zrobić) ale zanim to zrobiła, zapytała się mnie, czy słyszałam co mówiła ta pacjentka, i czy chcę mimo to zadzwonić do lekarza. Także ostateczną decyzję zastawiła całkowicie w moich rękach, nie pozostawiając mnie jednak samej z problemem.

Jestem więc ogólnie zadowolona z nowej, samodzielnej pracy i czuję się dobrze.


1 komentarz:

  1. No to gratulacje Pani Mileno! i oczywiscie sukcesow w samodzielnej pracy. Im jestem starsza tym bardziej czuje, ze attention to details jest w pracy bardzo wazna i wiaze sie bardziej z usposobieniem i temperamentem pracownika niz z wyksztalceniem....

    OdpowiedzUsuń