poniedziałek, 6 czerwca 2011

Po pracy


 Znaleźliśmy na obrzeżach miasta fajny park spacerowy. Z jednej strony jest ograniczony rzeką, z drugiej polami. Jest też ścieżka rowerowa, która ciągnie się chyba do samego Lincoln - stolicy hrabstwa.

Chociaż Boston jest malutki, jak na razie mamy gdzie chodzić na spacery i podziwiamy ładne angielskie domki i różane ogródki.



Wieżę kościoła widać nawet z parku
 Pogoda jest bardzo zmienna. Jak dotąd przez większość czasu strasznie wiało. Dni zmieniają się ze słonecznych w deszczowe na przestrzeni kilku godzin. Na szczęście deszcze (jak dotąd) były tylko przelotne. ogólnie więc pogoda jest ok i też dzięki tym częstym deszczykom zmieniającym się ze słoneczkiem warunki dla roślin są doskonałe - stąd ładna zieleń i intensywne kolory.

Jeden z wielu przydomowych ogródków

2 komentarze:

  1. A jak tam lokalni Polacy? Jakieś kontakty poza tymi na początku? Sadząc po ilości rodaków w mieście spodziewam się, że może to być kolejny ciekawy temat ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez jestem ciekawa jak nasi rodacy daja sobie rade. Opracowuje w tej chwili projekt nt. 'liquid migration." w literaturze wiekszosc przykladow na ten temat pochodzi z WB lub Irlandii. Jestem takze ciekawa czy istnieja w Bostonie 'bezdomni' Poalcy, o ktorych w prasie sporo--atle z roznych miast i miasteczek...

    OdpowiedzUsuń